Piątek był w USA (w Europie również) wyjątkowo nudnym dniem. Nikogo nie wzruszyło, że zarówno Ben Bernanke, szef Fed jak i Jean-Claude Trichet, szef ECB wypowiadali się w okolicach południa. Nic nowego w ich wypowiedziach nie było.

Może jedyną ciekawostką jest to, że szef Fed protestował przeciwko używaniu terminu „poluzowanie ilościowe” chcąc zastąpić to wdzięcznym „kupnem aktywów”. Ciekawostką było też to, że obaj mówili o potrzebie silnego dolara, co przyjmowane było z uśmieszkami.

Rozrywką, bo nie prawdziwym powodem do jakichś poważnych ruchów, była decyzja Ludowego Banku Chin, który drugi raz w ciągu dwóch tygodni podniósł o 50 pb. stopę rezerw obowiązkowych dla banków. Co prawda wielu ekonomistów twierdzi, że to będzie niedługo nieuniknione, ale Chiny robią wszystko co tylko mogą, żeby nie podnieść głównych stóp i nie zaszkodzić gospodarce.

Rynek akcji miał ten sam problem, który zatrzymał go w jego marszu na północ w czwartek: wtorkowe okno bessy. Indeksy rozpoczęły sesję od spadków (realizacja zysków z czwartku), ale już po 30 minutach zaczęły się wspinać i na dwie godziny przed końcem sesji S&P 500 znowu szturmował opór i nawet mu się udało go naruszyć. Byki są bardzo silne.

GPW zachowywał się w piątek nadal fatalnie. Owszem, byki próbowały podnieść indeks na otwarciu, ale praktycznie natychmiast zaczął spadać. Ustabilizował się nieco poniżej poziomu czwartkowego zamknięcia, ale widać było, że niedźwiedzie czyhają na byle pretekst, żeby rynek przecenić. Takim wygodnym pretekstem okazała się być decyzja Chin o podniesieniu stopy rezerw obowiązkowych. WIG20 ruszył na południe, a najmocniej ważyły na nim spadki Pekao i PKO BP. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza, bo każde pogorszenie sytuacji na rynkach europejskich doprowadzało do niewspółmiernie dużego pogorszenie sytuacji na GPW. Wszystko prowadziło do bezsensownej paniki. Udało się ją opanować i przede wszystkim dzięki fixingowi WIG20 spadł „tylko” o 1,21 proc. i był najsłabszym indeksem w Europie.

Pozostaje zastanowić się, dlaczego rynek jest tak słaby. Jedno jest pewne: ktoś postanowił go opuścić. Dlaczego? To już wtórne pytanie i (chyba) mało istotne, jeżeli jest to tylko jeden podmiot. Być może chce wyjść przed testem poważnego oporu. Być może dlatego, że już chce zamknąć u nas rok. Być może dlatego, że liczył na reformę OFE tak jak chciałby tego minister Michał Boni i zobaczył, że nic z tego nie będzie. Mimo ostatnich wypowiedzi ministra twierdzę, że jego projekt ma bardzo małe szanse na przejście. Jest też teoria (jej twórca przedstawił ją na forum pod moim blogiem na blogbank.pl) mówiąca, że kupujący akcje PZU od Eureko czekając na transakcję zaparkowali pieniądze w akcjach i teraz realizują zyski. Dla nas istotne jest to, że obowiązuje sygnał sprzedaży, z czego wynika, że korekta się przedłuży.

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Xelion. Doradcy Finansowi