Zgodnie z tym co wskazywały rano kontrakty futures i rynki azjatyckie, giełdy w Europie i USA zakończyły ubiegły tydzień wzrostami. Skala zwyżek okazała się jednak znacznie większa niż można było oczekiwać. DAX zamknął się 0,8% wyżej niż w czwartek, a mimo to był jednym ze słabszych indeksów na kontynencie. Skala ruchu na francuskim CAC40 była niemal dwukrotnie większa. 0,9% zyskał WIG20, który dziś może zaatakować poziom 2300 pkt.

1,1% zyskało S&P500, 1,7% NASDAQ. Pretekstem do zwyżek okazały się bardzo słabe majowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Zatrudnienie w sektorze poza rolniczym wzrosło o zaledwie 75 tys. przy konsensusie na poziomie 180 tys. O 75 tys. w dół zrewidowano także dane za ostatnie dwa miesiące. Dynamika zatrudnienia spadła z 1,7% r/r do 1,6% r/r, a wynagrodzeń z 3,2% r/r do 3,1% r/r. Zgodnie z tym co przewidywaliśmy w piątkowym komentarzu, negatywna niespodzianka przełożyła się na dalsze spadki rentowności na rynku długu, który zaczął już w pełni wyceniać obniżkę stóp procentowych podczas jednego z dwóch najbliższych posiedzeń (czerwcowego lub lipcowego). Szeroki zakres osłabienia w danych z rynku pracy może sugerować, że nie mamy do czynienia ze zjawiskiem jednorazowym. Dlatego niezależnie od działań Fed, piątkowa euforia jest pewnym zaskoczeniem, tym bardziej, że dane co najwyżej wzmocniły to, co już wcześniej było scenariuszem bazowym. Kolejnym wsparciem były przecieki o porozumieniu na linii USA-Meksyk, które ogłoszono już po zamknięciu.

Prezydent Trump wstrzymał się od wprowadzenia ceł, które miały być karą dla południowego sąsiada Stanów Zjednoczonych za niewystarczające działania podejmowane, by zapobiegać nielegalnej imigracji. Zostały one bezterminowo zawieszone, a porozumienie w sprawie, która nie istniała jeszcze dwa tygodnie temu, będzie dzisiaj pretekstem do kontynuacji ruchu w górę. Nikkei zyskało na zamknięciu 1,2%, a wzrosty w Hong Kongu są w momencie pisania komentarza niemal dwukrotnie wyższe. Podtrzymujemy jednak swoją opinię, że cały problem był tylko zagraniem PR-owym prezydenta, który chciał pokazać jakiś sukces w momencie, gdy będzie o niego bardzo trudno w negocjacjach z Chinami. Interpretowanie porozumienia jako sygnału, że na głównym froncie wojny handlowej również mogłoby dojść do nagłego przełomu, jest naszym zdaniem całkowicie błędne. Im bliżej będzie do spotkania z prezydentem Xi w Osace, tym większej (i uzasadnionej) nerwowości oczekujemy.

Azja pozytywnie odebrała informacje o tym, że dynamika chińskiego eksportu w maju (1,1% r/r) okazała się dodatnia (spodziewano się spadku o 3,8% r/r). Ten fakt przesłonił ważniejszą naszym zdaniem wartość importu, który spadł o 8,5% r/r, bardziej niż oczekiwano, sugerując słabnący popyt wewnętrzny w Państwie Środka. Jest to najgorszy wynik od 2016 r., co każe sobie przypomnieć, jak duży był wówczas wpływ słabnącego chińskiego rynku na dane z globalnej gospodarki. Obecnie najwyraźniej dominuje wiara, że podobnie jak wtedy chiński rząd zrobi „co trzeba”, by wzrost powrócił do poziomu sugerowanego przez oficjalne dane, ale nawet jeśli tak miałoby się stać, należy pamiętać, że władze będą dążyć do tego, by ukrywać rzeczywistą skalę podejmowanych przez siebie działań.

Dziś jednak prawdopodobnie czeka nas kolejna dobra sesja, podczas której warto jednym okiem spoglądać na Wielką Brytanię. Boris Johnson, faworyt do objęcia teki premiera, stwierdził właśnie, że 31 października jest dla niego ostatecznym terminem Brexitu, niezależnie od tego, czy uda się osiągnąć porozumienie z Unią. Jest również przekonany, że osiągnie sukces w kluczowych kwestiach, których nie umiała rozwiązać premier May (przede wszystkim granicy z Irlandią), a jego kartą przetargową ma być wstrzymywanie płatności do unijnego budżetu. Jak zauważa Reuters, jego wypowiedzi niepokojąco przypominają buńczuczne słowa greckiego rządu parę lat temu. Przedstawiciele Syrizy też byli wówczas przekonani, że wystarczy postawić europejską administrację pod ścianą, by uzyskać wszystkie ustępstwa, na które liczyli.

 

Kamil Cisowski
Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego
Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o.

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marektwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.